3780 grams of Love

niedziela, 26 maja 2013

Nasz pierwszy lot ...

jak to się mówi "nie taki diabeł straszny jak go malują". Było całkiem dobrze. Wyjechaliśmy na lotnisko około godziny 3 w nocy i na autostradzie nie było żadnych prac remontowych, żadnych korków ani opóźnień, jechało się calkiem płynnie. Samochód zostawiliśmy na parkingu i czekaliśmy na autobus który Nas miał podwieźć na lotnisko i pamiętam, że wtedy było bardzo zimno. Bałam się o Anię, że nie jest wystarczająco dobrze ubrana i że mi zmarznie. Na szczęście autobus się pojawił dość szybko. Na lotnisku jeszcze zmiana pieluszki i mleczko. Wszystko na spokojnie bez nerwów. Kolejki do samolotu nie było bo już wszyscy weszli przed Nami. Udało Nam się usiąść razem co było dużym ułatwieniem. Podczas lotu Ania spała głównie na rękach u Tatusia, wypiła jedną buteleczkę mleka 150 ml i jedna zmiana pieluszki. Wysiedliśmy też jako ostatni bo po co się pchać między ludźmi z taką malotą. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz